Warszawskie przedwiośnie (fragm.)
Z niewiele tylko więcej, niż rocznym opóźnieniem od chwili nowojorskiej prapremiery, Teatr Dramatyczny wystawił osławioną sztukę Artura Millera "Po upadku". Widziałem przedstawienie nowojorskie, o którym zresztą (jak i o samej sztuce) miałem już sposobność pisać na innym miejscu. Tutaj więc tylko wspomnę, że jestem na ogół skłonny zgodzić się z samym Arturem Millerem, który podczas swego niedawnego pobytu w Warszawie miał się wyrazić, że inscenizacja Teatru Dramatycznego jest najlepszą z wszystkich, dotychczas przez niego oglądanych. Otóż na pewno jest lepsza od nowojorskiej, którą opracował przecież "sam" Elia Kazan.
Znakomite są zwłaszcza kreacje Świderskiego i Czyżewskiej. Wolę Świderskiego od Jasona Robardsa i wolę Czyżewską od głośnej debiutantki nowojorskiej Barbary Loden, której "odkryciem" Kazan tak się chlubił. Choć może moja opinia nie dla wszystkich będzie miarodajna. Bo np. zachwycałem się konferansjerką Czyżewskiej na Festiwalu Piosenki w Sopocie, za którą to konferansjerkę tyle jej nawymyślała cała Polska. Chętnie zresztą podjąłbym się udowodnić, że w tym wypadku "cała Polska" nie miała racji.
Więc o tym spektaklu wciąż jeszcze "mówi się" w Warszawie, podobnie jak "mówi się" o najnowszym wydarzeniu teatralnym, jakim jest premiera wieczoru jednoaktówek japońskich, wystawionych przez Teatr Współczesny na małej scenie przy ul. Czackiego.